Biskup przyjechał na wizytację do pewnej parafii.
Odwiedził m.in. także szkołę specjalną.
Pyta tam dzieci: - Kim chciałybyście zostać?
Jedni mówią: lekarzem, inni aktorem, modelką, itd.
Biskup pyta Jasia:
- A ty kim byś chciał zostać?
- Ja??? Biskupem oczywiście...
- Ale wiesz, to trzeba do takiej specjalnej szkoły chodzić!!!
- Noooo, przecież chodzę, no nie?
Dwóch chłopców chwali się posadami wujków:
- A mój wujek to jest Dyrektorem!
I wszyscy mówią do niego PROSZĘ PANA!
Drugi chłopiec na to :
- Ha!
A mój wujek jest Biskupem
i wszyscy mówią do niego EKSCELENCJO!
Wtedy wtrąca się Jasiu:
- He!
A mój wujek waży 200 kilo
i wszyscy mówią do niego O BOŻE!
Dzieci w szkole sprzeczają się,
które z nich ma mniejszego dziadka:
1. Mój dziadek ma 100cm wzrostu!
2. A mój ma tylko 50cm.
3. A mój - mówi Jasio - leży w szpitalu,
bo spadł z drabiny jak zrywał jagody.
- Gdzie śpią wasi rodzice?
- pyta się pani dzieci w szkole
Na łóżku mówi Małgosia, na kanapie mówi Staś,
na sofie - powiedziała Nel
- A twoi Jasiu gdzie śpią?
- Moi to śpią na linie
- Jak to na linie?
No bo mama, rano mówiła do taty:
"Spuszczaj się szybciej, bo do roboty nie zdążysz"
Idzie Jasiu ulicą i spotyka swoją nauczycielkę:
- Witaj Jasiu czym się zajmujesz?
- Wykładam chemie...
- A gdzie?
- W Biedronce.
Jasio pracował w tartaku.
Pewnego dnia w ramach
bardzo nieszczęśliwego wypadku
stracił wszystkie 10 palców.
Natychmiast udał się do szpitala.
Doktor obejrzał jego ręce i mówi:
- Dobrze chłopcze , dawaj te palce,
zobaczymy co można z tym zrobić.
- Panie doktorze, ale ja nie mam tych palców.
- Jak to nie masz tych palców?
Chłopcze, mamy XXI wiek, mikrochirurgię,
profesjonalne narzędzia, wiedzę i niesamowitą technikę,
a Ty mówisz, że nie wziąłeś tych palców.
Dlaczego!?
- A jak miałem je niby pozbierać?
Jasio przybiega do mamy i mówi:
- Mamo, mamo, widziałem jak tatuś robił coś z pokojówką.
- Tak, a co takiego?
- Najpierw ją całował, a potem dotykał...
Potem poszli do gabinetu, rozebrał ją i wsadził...
- Dobrze, synku, w niedziele,
podczas kolacji opowiesz to,
żeby wszyscy wiedzieli.
Nadeszła niedziela, rodzina przy stole
i mama daje znak Jasiowi żeby zaczął mówić.
Jasio: - No więc tatuś całował i dotykał pokojówkę,
później zabrał ją do gabinetu, rozebrał i wsadził...
Wsadził...
Mamo jak się nazywa to co ssiesz szoferowi?
Jasio przychodzi do taty i pyta: tato co to jest polityka?
Tato mówi: polityka synku to: - kapitalizm,
ja jestem kapitalizm bo ja zarabiam
- twoja mama to rząd bo rządzi pieniędzmi
- dziadek to związki zawodowe bo nic nie robi
- pokojówka to klasa robocza posprząta i pracuje
- ty synku jesteś ludem bo tworzysz społeczeństwo
- a twój mały braciszek to przyszłość
Jasio mówi: tato ja się z tym prześpię i może zrozumiem.
Jasio poszedł spać , w nocy budzi go płacz
małego brata który zrobił w pieluszkę.
Jasio poszedł do pokoju po mamę,
ale nie mógł jej obudzić
więc poszedł do pokoju pokojówki.
Wchodzi a pokojówka zajęta z tatą,
a przez okno zagląda dziadek,
Jasia nikt nie zauważył bo szybko wyszedł,
wrócił do swojego pokoju uspokoił braciszka i poszedł spać.
Rano Jasio wstał i zszedł na dół tato mówi do niego:
- no i co Jasiu już wiesz co to jest polityka ?
- tak tatusiu wiem
- Kapitalizm wykorzystuje klasę roboczą,
związki zawodowe się temu
przyglądają podczas gdy rząd śpi,
lud jest ignorowany, a przyszłość leży w gównie.
To jest polityka tatusiu.
Jasio przychodzi do domu po szkole i skarży się mamie:
- Pan policjant, co stoi na rogu, powiedział,
że mi nogi z dupy powyrywa!
- To jest niemożliwe - mówi mama.
Policjanci są po to by cię chronić.
Pokaż mi go to wyjaśnimy sprawę.
Idą na róg, policjant stoi.
Mama pokazuje na Jasia:
- Czy to prawda, że groził pan mojemu synowi,
że mu Pan powyrywa nogi z dupy?!
- Pani! Zabierz pani stąd tego gnoja,
bo mu nogi z dupy powyrywam!
Już czwarty dzień z rzędu przyprowadza
mi swoją suczkę jamniczkę i chce,
żebym ją pokrył, bo marzy o tym,
by mieć psa policyjnego!!
Jasiu dostał od ojca kolejkę i sobie ją uruchomił.
Ojciec w tym czasie ogląda TV i słyszy z pokoju Jasia:
- Wsiadać! K*rwa! Wsiadać!
- Wysiadać! K*rwa! Wysiadać!
Wpada zdenerwowany ojciec do pokoju i mówi:
- Jeśli przez najbliższą godzinę usłyszę
choć jedno brzydkie słowo to zabiorę Ci kolejkę!
Ojciec wraca do pokoju i dalej ogląda TV.
Mija pół godziny i nic nie słychać z pokoju Jasia.
Mija godzina i nic.
Mija godzina i minuta i z pokoju Jasia słychać:
- Wsiadać! K*rwa! Wsiadać!
Przez tego sk*rwysyna mamy godzinę opóźnienia...
Jasiu wchodzi do klasy rzuca plecak
i zakłada nogi na ławkę.
Oburzona Pani zwraca mu uwagę:
- Jasiu wyjdź klasy i wejdź ponownie,
tak grzecznie jak twój ojciec gdy wraca z pracy.
Jaś wychodzi.
Po chwili drzwi otwierają się
pod wpływem mocnego kopnięcia.
Jasio wpada do klasy i krzyczy:
- A k****a!!!
Nie spodziewałaś się mnie tak wcześnie!!
Kolega z klasy powiedział Jasiowi,
że wymyślił dobry sposób na szantażowanie dorosłych:
- Mówisz tylko "Znam całą prawdę"
i każdy dorosły głupieje,
bo na pewno ma jakąś tajemnicę,
której nie chciałby ujawnić...
Podekscytowany Jasio postanowił wypróbować
świeżo zdobytą wiedzę w domu.
Podchodzi do mamy i mówi:
- Znam całą prawdę.
I... dostał 50 złotych z przykazaniem,
żeby nic nie mówił ojcu.
Zachwycony biegnie szybko do ojca i mówi:
- Znam całą prawdę.
I dostał 100 złotych z zastrzeżeniem,
żeby nic nie mówił matce.
Rozochocony Jaś postanowił więc wypróbować
nową metodę również na kimś spoza rodziny.
Nadarzyła się okazja, kiedy listonosz przyniósł pocztę.
- Znam całą prawdę!
- mówi z szelmowskim uśmiechem Jasio.
Listonosz pobladł, poczerwieniał, rzucił listy na ziemie,
rozłożył ramiona i wzruszonym głosem wyszeptał:
- W takim razie uściskaj tatusia...
Koniec roku szkolnego,
dzieci przyniosły pani wychowawczyni prezenty.
Marysia, której mama ma kwiaciarnię przyniosła pudło. Wychowawczyni potrząsnęła i zapytała:
- Kwiaty?
- Ojej, skąd pani wie... ?
Kolejny był Marcinek, którego tata ma cukiernię.
Wychowawczyni potrząsnęła prezentem i spytała:
- Czekoladki?
- Tak, jak pani zgadła?
Następny w kolejce był Jasio,
którego tata miał sklep monopolowy.
Wychowawczyni obejrzała pudełko, lekko przeciekało.
Polizała i spytała:
- Wino? - Nie...
Polizała jeszcze raz:
- Koniaczek? - Nie...
- Likierek?
- Nie, proszę pani. Chomik...
Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy
(do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi:
- Jasiek kupisz chleb, margarynę i kawał sera.
Reszta kasy trafia na stół.
Jasiek poszedł do sklepu ale po drodze
spodobał mu się miś za całe 50 złotych.
Kupił misia i pędzi do domu.
Matka na to:
- Jasiu, co żeś ty zrobił,
natychmiast idź i sprzedaj tego misia.
Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce.
Wchodzi do jej mieszkania ,
a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem.
Nagle rozlega się pukanie do drzwi.
Sąsiadka wpycha faceta z Jasiem do szafy.
Jasiek w szafie do faceta:
- Kup pan misia.
- Spadaj chłopcze.
- Bo będę krzyczał.
- Masz pięćdziesiąt złotych i się zamknij.
- Oddaj misia.
- Nie oddam.
- Oddaj bo będę krzyczał.
Sytuacja powtarza się kilkanaście razy.
Jasiu zarobił kasy od cholery.
Wraca do domu z zakupami:
kawior, krewetki, szynki
i całą furę szmalu kładzie na stole.
Matka do Jasia:
- Jasiek chyba bank obrabowałeś.
Natychmiast do księdza idź się wyspowiadać!
Jasiek poszedł do kościoła,
podchodzi do konfesjonału i mówi:
- Ja w sprawie Misia.
- ŻEGNAJ, już nie mam kasy!!!
Mama pyta Jasia:
- Kto cię nauczył mówić "O, k...a"?
- Święty Mikołaj.
- Święty Mikołaj?
- Słowo daję!
Kiedy wszedł w nocy do mojego pokoju
z prezentem i rąbnął się głową w szafę
- tak właśnie powiedział!
Na lekcji pani prosi dzieci o napisanie wierszyka o morzu.
Po chwili zgłasza się Jaś i czyta:
- Nad brzegiem morza stała dziewczyna hoża.
Nogi miała jak słupy, poziom wody jej sięgała do kolan.
- Jasiu, źle!
W ostatniej linijce nie udało ci się znaleźć rymu.
- Wody przybędzie to i rym będzie.
Na lekcji pani pyta dzieci
kto udźwignie najwięcej arbuzów...
Mówi Małgosia:
- Ja udźwignę 2!
Pani pyta:
- A w jaki sposób?
- Po jednym w każdej ręce...
Henio podnosi rękę i woła, że uniesie trzy.
Pani zaskoczona pyta:
- Heniu... a w jaki sposób chcesz to zrobić?
- No... dwa pod ręce, a trzeci na dzidę...
- Heniu!
Jak możesz takie wulgarne rzeczy mówić?!!!
Tymczasem na końcu sali Jasio woła, że uniesie 5 arbuzów.
Pani znów zaskoczona pyta w jaki sposób Jasio to zrobi.
Na to Jasio mówi:
- Dwa pod ręce i Henia na dzidę.
Nauczycielka na lekcji przyrody mówi do Jasia:
- Masz tu wiaderko i łopatkę idź na szkolny ogródek
i przynieś nam ziemi.
Jasio bez oporu zgadza się i wychodzi z klasy.
Gdy Jasia nie ma w klasie pani pyta dzieci:
- Dzieci, co to jest? Zielone i skacze po łące?
W tej chwili do klasy wchodzi Jaś i mówi:
- Ża-ża-ża-ża-ża...
- No dokończ Jasiu, dokończ!
- Ża-ża-ża-ża-ża***rdolili mi wiaderko!
Nauczycielka pierwszej klasy,
miała kłopoty z jednym z uczniów.
- Jasiu, o co ci chodzi?
- Jestem za mądry do pierwszej klasy.
Moja siostra jest w trzeciej klasie
a ja jestem mądrzejszy od niej!
Myślę, że też powinienem być w trzeciej klasie!
Nauczycielka zabrała Jasia do gabinetu dyrektora,
wyjaśniła dyrektorowi całą sytuację.
Dyrektor postanowił zrobić chłopcu test
jeśli nie odpowie na pytania
to będzie musiał wrócić do pierwszej klasy
i nie sprawiać więcej żadnych kłopotów.
Nauczycielka się zgodziła.
Jasiowi wytłumaczono wszystkie warunki
i zgodził się na przeprowadzenie testu.
Dyrektor pyta:
- Ile jest 3 x 3? - 9.
- Ile jest 6 x 6? - 36.
I Jasiu odpowiadał na każde pytanie,
które wymyślał dyrektor.
- Myślę, że Jasiu może iść do trzeciej klasy.
Nauczycielka zapytała czy
i ona może zadać Jasiowi kilka pytań?
Zarówno dyrektor jak i Jasiu zgodzili się.
- Co krowa ma cztery, czego ja mam tylko dwa?
- Nogi.
- Co ty masz w spodniach, a ja tego nie mam ?
- Kieszenie.
- Co zaczyna się na "K" kończy na "S",
jest owłosione, zaokrąglone,
smakowite i zawiera białawy płyn?
- Kokos
Co wchodzi twarde i różowe
a wychodzi miękkie i klejące?
Oczy dyrektora otworzyły się naprawdę szeroko
ale zanim zdążył powstrzymać odpowiedź Jasia,
Jasiu powiedział.
- Guma do żucia.
- Co robi mężczyzna stojąc, kobieta siedząc,
a pies na trzech nogach?
Dyrektor ponownie otworzył szeroko oczy
ale zanim zdążył się odezwać...
Jasiu:
- Podaje dłoń.
- Teraz zadam kilka pytań z serii "Kim jestem?".
- OK - powiedział Jasiu
- Wkładasz we mnie swój drąg.
Przywiązujesz mnie.
Jest mi mokro wcześniej niż tobie.
- Namiot
- Palec wchodzi we mnie.
Bawisz się mną, kiedy się nudzisz.
Drużba zawsze ma mnie pierwszą.
Dyrektor patrzy niespokojnie i widać, że jest nieco spięty.
- Obrączka ślubna
- Mam różne rozmiary.
Gdy nie czuję się dobrze, kapię.
Kiedy mnie dmuchasz, czujesz się dobrze.
- Nos
- Mam twardy drążek.
Mój szpic zagłębia się.
Wchodzę z drżeniem.
- Strzała
Dyrektor odetchnął z ulgą i mówi:
- Wyślijcie Jasia od razu na studia!
Ja sam na ostatnie dziesięć pytań źle odpowiedziałem!
Pani kazała dzieciom układać rymy,
wszyscy coś tam ułożyli
i w końcu pani pyta Jasia co ułożył ,
a Jasiu czyta "świzdy gwizdy woda sięga jej do pi...y"
Pani wściekła mówi Jasiu za karę zostajesz po lekcjach
i ułożysz nowy rym.
Mija godzina Pani przychodzi i pyta Jasia czy już coś ułożył ,
a Jasiu odpowiada "świzdy gwizdy woda sięga jej do kolan"
Pani zdziwiona pyta a gdzie tu rym?
Jasiu odpowiada rym będzie jak wody przybędzie...
Pani kazała przygotować dzieciom historie z morałem,
które opowiedzieli im rodzice.
Pierwsza jest Małgosia.
- Moi rodzice hodują kury na mięso.
Kiedyś kupili dużo piskląt, już liczyli,
ile zarobią, ale większość piskląt zdechła.
- Dobrze, Małgosiu, a jaki z tego morał?
- Nie licz pieniędzy z kurczaków, zanim nie dorosną,
tak powiedzieli rodzice.
Następny opowiada Mareczek:
- Rodzice mają kurzą fermę.
Kury zniosły dużo jaj, rodzice liczyli, ile zarobią,
ale z większości jaj wykluły się koguty.
- Dobrze, Marku, a jaki z tego morał?
- Nie z każdego jajka wylęga się kura.
Kolej na Jasia (pani łyka valium):
- Dziadek Staszek podczas wojny był cichociemnym.
No i zrzucali go na spadochronie do Polski.
Miał mundur, stena, sto naboi, nóż i butelkę whisky.
Pięćdziesiąt metrów nad ziemią zauważył,
że leci w środek niemieckiego garnizonu.
Szkopy już go zauważyli,
więc dziadek Staszek wychlał całą whisky naraz,
żeby się nie stłukła, na dwudziestu metrach odpiął spadochron
i spadł między Niemców.
I tu dawaj! Dziadek pruje ze stena!
Niemcy walą się na ziemię jak afgańskie domki!
Juchy więcej niż na filmach z Arnoldem.
Z osiemdziesięciu ubił i skończyły mu się pestki,
to wyjął nóż i kosi Niemców jak Boryna zboże.
Na trzydziestym klinga poszłaaa,
resztę dziadek zarąbał z buta i uciekł.
W klasie konsternacja.
Pani - w spazmach mimo zażycia valium - pyta:
- Śliczna historyjka, ale jaki morał?
- Też taty pytałem, a on na to:
,,Nie wkurzaj dziadka Staszka, jak se popije''.
Pani Kowalska pyta dzieci w klasie:
- Jaka część człowieka idzie najpierw do nieba?
Zuzia podnosi rękę i mówi:
- Myślę, że dusza, bo trzeba mieć czystą duszę,
żeby dostać się do nieba.
- Bardzo dobrze - mówi pani Kowalska
- Rysiu, a ty jak myślisz?
- Serce - mówi Rysio
- bo trzeba mieć dobre serce, żeby dostać się do nieba.
- Naprawdę, świetnie - chwali go pani
- A ty Jasiu jak sądzisz?
- Stopy.
- Dlaczego stopy? - dziwi się pani.
- Bo kiedy nakryłem moją mamę i listonosza,
jej nogi były w górze, a ona krzyczała:
- Boże, dochodzę!
Pani na lekcji pyta dzieci,
co widziały po drodze idąc do szkoły?
Uczniowie wypowiadają się po kolei:
- Ludzi… - Samochody… - Tramwaje…
Zgłasza się Jasiu:
- Krzyż, drzewa, płoty…
- A, co zrobiłeś przed krzyżem? - pyta pani.
- Przeżegnałem się - odpowiada Jaś.
- A, dlaczego przeżegnałeś się przed krzyżem,
a nie przed drzewem?
Przecież to drzewo i to drzewo.
Jaś chwilę pomyślał i pyta panią:
- Ma pani męża?
- Tak.
- To, dlaczego całuje pani męża w usta,
a nie w d..pę?
To ciało i to ciało.
Pani na lekcji pyta czy któreś z dzieci widziało czarne jaja .
Jasiu się zgłasza i mówi że widział na plaży u murzyna .
Pani zdenerwowana odpowiada siadaj Jasiu dwa,
Jasiu na to tak tak były dwa...
Pani wściekła mówi siadaj Jasiu pała,
Jasiu odpowiada pała też wisiała...
Pani na polskim każe dzieciom opisać,
jak wygląda praca dyrektora.
Po chwili pyta Jasia: - A ty czemu nic nie piszesz?
Na to Jasiu odpowiada: - Czekam na sekretarkę.
Pani w szkole pyta dzieci o ich zwierzątka,
przychodzi do Jasia:
- Jasiu masz może pieska?
- Mieliśmy kiedyś psa, proszę pani ale go zabiliśmy,
bo ja mięsa nie jadłem, ojciec nie jadł i matka tez nie,
a dla jednego psa nie będziemy kupować.
- Jasiu to straszne, a kotka nie masz?
- Mieliśmy też i kotka, ale go zabiliśmy
bo ja mleka nie piłem, ojciec i matka tez nie,
a dla jednego kota nie będziemy mleka kupować.
- Jasiu co ty mówisz, przyjdź jutro z mamą!
- Miałem kiedyś mamę, ale się jej z tatą pozbyliśmy,
no bo ja jeszcze nie bzykam, tata już nie może
a dla sąsiada to nie będziemy trzymać.
Pani w szkole zorganizowała taką zabawę.
Polegała na tym, że pani powie jakiś cytat a to dziecko,
które odgadnie nie przychodzi następnego dnia do szkoły.
Zaczęła się zabawa i pani mówi:
- I have a dream.
Zgłasza się Małgosia i dumnie mówi,
że to był Martin Luter King, bo ona jest żydówką
i wie takie rzeczy odpowiedz była poprawna
zatem Małgosia jutro ma wolne.
Następnie padł taki cytat:
- Ich bin ein Berliner
Zgłasza się Grzesio i mówi że to wypowiedział Kennedy,
bo on wie takie rzeczy bo jest Żydem.
Mały Jasio też się zgłaszał, ale byli szybsi od niego.
W końcu Jasio nie wytrzymał i mówi:
- Żydzi do gazu.
W klasie cisza, a pani pyta się:
- Kto to powiedział,
a Jasio wstaje i kieruje się do wyjścia i mówi:
- Adolf Hitler
i do zobaczenia pojutrze.
- Proszę pani, ja się w pani chyba zakochałem
- mówi dziesięcioletni Jasiu do nauczycielki.
- Przykro mi Jasiu, ale ja nie lubię dzieci.
A Jasiu na to:
- A kto lubi, będziemy uważać.
Przed sądem Jasiu wyjaśnia,
dlaczego zabił przechodnia:
- Jadę sobie spokojnie ulicą,
nagle jakiś facet zatrzymuje mnie i mówi:
"Dawaj pieniądze!".
"Dlaczego" - pytam groźnie.
"Prima aprilis" - woła on na to.
To ja mu naplułem w oko
i mówię "Śmigus Dyngus!!!".
Wtedy on gasi papierosa na moim czole
i mówi "Popielec".
No więc ja chwaciłem go za gardło
i powiedziałem: "Zaduszki!".
Przyszedł Jasio ze szkoły i mówi do taty:
- Dostałem piątkę i w mordę!
- Za co dostałeś piątkę?
- Bo pani zapytała mnie ile jest 7x6,
a ja powiedziałem, że to jest 42!
- A za co w mordę?!
- Bo pani zapytała mnie ile jest 6x7.
Tu ojciec zdziwiony:
- Przecież to jeden ch*j!
- No, też tak powiedziałem!
Siedzi Jasiu na ławce,
a obok niego siedzi kobieta w ciąży.
Jasiu pyta:
- Co pani tu ma?
- Dziecko.
- A kocha je pani?
- Bardzo.
- To dlaczego je pani zjadła?
Stoi Jaś na ulicy i woła:
- Znalazłem, znalazłem, znalazłem!
Podchodzi starszy pan i pyta Jasia:
- Co znalazłeś?
- Da mi pan złotówkę, to panu powiem - odpowiada Jaś.
Starszy pan daje mu złotówkę i pyta:
- No i co znalazłeś?
- Da pan jeszcze jedną, to panu powiem.
Starszy pan dał się namówić i Jaś dostał drugą złotówkę.
Pan go dopytuje:
- No i co znalazłeś?
- Znalazłem głupiego, co mi dał złotego!
W szkole. Trzecia klasa, lekcja matematyki.
- Aniu, co robi twój tata?
- Jest nauczycielem w przedszkolu.
- A ile zarabia? - 760 zł.
- A mama?
- Mama jest bibliotekarką i zarabia 640 zł.
- To ile wynosi wasz budżet?
- 1400 zł miesięcznie.
- Bardzo dobrze, piątka.
Jasiu, a twój tata?
- Mój tata jest celnikiem na przejściu kolejowym
i zarabia 900 zł,
mama pracuje w izbie celnej na przejściu samochodowym
i zarabia 850 zł,
nasz budżet wynosi 9000zl miesięcznie.
- Eh, Jasiu, no źle,
znów będę ci musiała jedynkę postawić...
- Zwisa mi to, przynajmniej żyjemy jak ludzie...
Wraca zmartwiony Jaś ze szkoły , mama pyta co się stało ,
Jaś mówi że dziś było w szkole o impotencji
i ja nie bardzo rozumie o co tu naprawdę chodzi ...
mama myśli jak temat ubrać w piękne
i nie gorszące słowa i mówi ....
- Jasiu z impotencja to jest tak .
Jak byś grał w bierki ugotowanym makaronem.
ZSRR, lata 50-te.
Na lekcji wychowawczej pani pyta dzieci o ich idoli.
Dzieci wymieniają postacie z książek, rodziców itd.
W końcu pani pyta Jasia, kto jest jego idolem?
Na to Jasiu wstaje i mówi:
- Moim idolem jest Józef Stalin!
Na to pani się ucieszyła,
dała Jasiowi 5 cukierków i jeszcze go pochwaliła.
Jasio wziął cukierki, odwrócił się i powiedział:
- Sorry Winnetou, ale biznes is biznes!